- Co ci jest? - zapytał Emil ziewając, kiedy dobijałam się do jego drzwi.
To jedyny pomysł, który wpadł mi do głowy, no i oczywiście podkreślam, że z rozdartą skórą trudno trzeźwo myśleć. Kiedy spojrzał na przemoczony od krwi bandaż jego oczy rozszerzyły się niepokojąco. Wpuścił mnie do środka, kazał usiąść w fotelu, a sam pobiegł obudzić swoją mamę. Kiedyś pracowała jako pielęgniarka i raczej nie przeraża jej krew, tak jak jej syna. Mama Emila w ogóle go nie przypomina. Jest szczupłą blondynką, o lekko rumianej cerze, szarych oczach i wąskich malinowych ustach. Od czasu śmierci swojego męża kompletnie się załamała. Zamknęła się w sobie i godzinami przegląda stare zdjęcia płacząc ukradkiem. Dziś miała lekko potargane włosy i poczerwieniałe oczy, tak jakby dopiero przestała płakać. W dłoniach trzymała apteczkę. Spojrzała na mnie nieobecnym wzrokiem i zapytała jak bardzo mnie boli. To pytanie wydawało się dziwne. Czy nie widziała jak zwijam się z bólu? Nie chciałam jej obrażać, więc tylko pokiwałam głową. Ściągnęła stary bandaż, a ja mimowolnie zasyczałam. Wacikiem obmyła ranę i założyła nowy opatrunek. W ogóle nie poczułam ulgi. Cały czas czułam przenikliwy ból. A jeśli ten wilk miał wściekliznę? Nie zdziwiłabym się, w końcu leciała mu piana z pyska. Kiedy sobie to przytomne robi mi się nie dobrze.
- Prześpij się. Jesteś strasznie zmęczona. A tak właściwie, to co się stało? - dopytywał Emil, kiedy jego mama wyszła z pokoju.
Byliśmy całkiem sami. Trzymał mnie za rękę, a ja czułam między nami dziwny dyskomfort. Teraz nie wyobrażam sobie, żeby tak po prostu go przytulić i zasnąć w jego objęciach. Nie rozumiem dlaczego tak nagle zaczęło mi to przeszkadzać. Przecież jak byłam dzieciakiem robiliśmy wszystko razem. To, że przyszłam tu do niego z pomocą to był instynkt. Kiedy ojciec robił awanturę zawsze do niego uciekałam, czy chciałam szukać pocieszenia i dzisiaj? Westchnęłam ciężko, tak, ze Emil to usłyszał i pogładził mnie po twarzy. Na sobie czułam jego ciemne oczy i szeroki uśmiech - tak dobrze mi znany, a jednak obcy. Nie dam rady zasnąć, bo ból jest zbyt silny, ale, żeby wymigać się z wyjaśnień zamykam oczy i udaję, że śpię. Rękę mam mokrą od potu, ale Emil nie przestaje jej trzymać. Jestem sztywna, chyba po raz pierwszy w jego towarzystwie. To nie znaczy, że nagle przestałam go lubić, nie ja go kocham, jak własnego brata, ale... Sama nie wiem dlaczego boję się bliskości, która jest pomiędzy nami. Chodzi nawet o to głupie trzymanie się za ręce. I wtedy nagle czuje coś ciepłego na policzku. Nie otwieram oczu, wmawiam sobie, że to ciepły podmuch wiatru, ale chyba tak na prawdę pocałował mnie Emil. Nie kontrolując się na moich ustach pojawił się lekki uśmiech.
Chyba udało mi się zasnąć, co graniczyło z cudem. Kiedy otwieram oczy widzę wtulonego do mnie Emila. Czuję, że policzki mi czerwienieją. To dziwne uczucie, kiedy nie wiele pamiętasz z poprzedniego dnia i nagle budzisz się z przytulonym do siebie chłopakiem. Krwotok chyba częściowo ustał, a cudotwórcza maść, którą zostałam posmarowana sprawiła, że rana pokryła się strupem. Ciągle strasznie mnie bolała, ale jak zapewniła mama Emila, za kilka tygodni będzie po wszystkim. Muszę uważać, żeby nie wdało się w nią zakażenie, no i jest taka szansa, że zaraziłam się wścieklizną. No, ale nie powinnam myśleć tylko o sobie. Powoli wstałam z fotela, rozprostowałam plecy i chciałam wyjść z mieszkania, ale przecież Emil mógłby się zamartwiać, bo przecież to w jego naturze. Wyciągnęłam z szuflady kawałek kartki i długopis. Krzywo zapisałam :
Obudziłam się czując się na siłach, więc wyszłam do Igora sprawdzić czy wszystko u niego w porządku.
Pozdrawiam
Blanka
Przechodząc przez klatkę schodową miałam mętlik w głowie. Jestem kretynką. Po jaką cholerę w nocy wychodziłam sama do lasu? Teraz mogę nawet umrzeć, bo jeśli ten wilk...
- O Blanka! Dobrze, że cię widzę! Szukałem cię! - wpadł na mnie zadyszany Oliwier.
Jak zawsze jego idealne włosy połyskiwały w słońcu, które się przebijało przez otwarte okno. Na sobie miał zieloną bluzę i czarne jeansy. Poczułam iskrę w żołądku, kiedy mówił, że mnie szukał. Jego niebieskie oczy zatrzymały się na moim bandażu. Spojrzałam w dół. Nie chciałam się tłumaczyć, nie chciałam opowiadać o swojej głupocie. Ale on wtedy wyszeptał:
- Ściągnij opatrunek.
Bez żadnych pytań posłusznie zdjęłam bandaż obnażając swoją okropną ranę. Kiedy ją zobaczyłam poczułam obrzydzenie. A on, wpatrywał się w nią jak fizyk w niespotykane zjawisko. Tak jakby to było niemożliwe. Po chwili zacisnął usta i ze smutkiem zmarszczył nos. Wyciągnął do mnie dłoń, a jego koniuszki palców muskały ranę. Wykrzywiłam się, bo ból był na tyle mocny, że nie mogłam swobodnie oddychać.
I nagła ulga... Otwierając oczy zerknęłam na obojczyk. W miejscu paskudnej rany znajdowała się duża blizna, która wyglądała na zszytą i dobrze zagojoną. Spojrzałam na niego z niedowierzaniem, a on odwrócił głowę, tak, żebym mogła porównać moją i jego bliznę z szyi. Złapał mnie za rękę i pociągnął za sobą bez słowa. Kiedy biegliśmy czułam kołatanie w sercu, ale nie miałam odwagi poprosić o chwilę odpoczynku. Miał poważną minę, wyglądał na zmartwionego. Czy coś poważnego się stało?
- Gdzie mnie chcesz zaprowadzić? - zapytałam po chwili, kiedy omijaliśmy pocztę.
- Do ADK, Blanko - mówił prawie sycząc przez zęby.
- A co to takiego jest?
Dyszałam coraz ciężej,on wciąż nie puszczał mojej dłoni. Trzymał ją mocno, nie tak jak Emil. Czułam jego siłę. Ściskał może trochę zbyt mocno, ale mnie to w ogóle nie przeszkadzało.
- Do Armii Dzieci Księżyca - wyszeptał - Wszystkiego dowiesz się na miejscu, a teraz nie zadawaj pytań.
Ta jego stanowczość wydawała mi się przerażająca, może dlatego, że nie znałam jeszcze nikogo, kto byłby tak pewien swojej decyzji. Mknęliśmy przez miasto, aż w końcu zatrzymaliśmy się przed tunelem. Stanęłam jak wryta, teraz to miejsce będzie mi się kojarzyć z krwią i błękitnymi oczami wilka. Chciałabym wrócić do poprzedniej teorii. Jeszcze nie dawno uważałam za moje królestwo. Las wydawał mi się spokojny, drzewa miło szumiały na wietrze, a teraz... Nie miałam wyboru. Weszłam do tunelu i powoli za Oliwierem próbowałam nad sobą zapanować. Na posadce można było dostrzec ślady krwi i wilcze, błotniste ślady, która zamieniały się w ludzkie stopy. Przełknęłam ślinę. Może mi się wydawało, może moje ślady złączyły się z śladami wilka... I nagle ciemność. Słyszałam kołatanie swojego serca i miałam tylko nadzieję, że Oliwier tego nie słyszy. Pod kolanami czułam coś mokrego, pewnie spodnie ubrudziłam sobie w kałuży krwi. Dookoła unosił się nieprzyjemny zapach. Czułam obecność Oliwiera i słyszałam jego ciężki oddech, ale nie mogłam go dostrzec w ciemności tunelu. Przed nami pojawiła się mała, jasna plamka. Wyjście, pomyślałam. Ostatkiem sił jakoś wyszłam z tego tunelu. Las wyglądał tak jak wtedy, gdy Oliwier zaprowadził mnie tu po raz pierwszy. Jednak już nie potrafiłam się tak zachwycać pięknymi widokami drzew, strumienia i paproci. Teraz to miejsce przypomina mi tylko ugryzienie przez wilka. Przeszliśmy wąską ścieżką wzdłuż małego potoku. Ptaki ćwierkały gdzieś w koronach drzew. Spoglądałam tylko przed siebie, nie miałam zamiaru oglądać wszystkiego co rozwija się po mojej lewej i prawej stronie.
- To tutaj - wskazał na zarośle i powoli odgarniał je dłońmi.
Gryzłam z nerwów policzek od środka, nie miałam pojęcia gdzie mnie prowadzi. Może tu odbywa się jakieś zgromadzenie ADK?
W naszą stronę było skierowane kilkanaście par oczu. Oliwier pokazał mi miejsce, na którym powinnam usiąść. Spotykanie odbywało się na niewielkiej polanie mniej więcej w samym środku lasu. Siedziałam po turecku obok mężczyzny w średnim wieku. Na jego brązowych włosach, można było dostrzec oznaki starzenia. Miał wielką czerwoną bliznę na ramieniu, taką sam jak ja i Oliwier. Czy wszyscy tutaj zostali pogryzieni? Co to do cholery ma znaczyć? Na środku leżało ciał srebrzystego wilka z wielką raną na brzuchu. Krew wypływa wciąż na zewnątrz, chociaż zwierze było już martwe.
- Zebraliśmy się tutaj, aby pożegnać naszego przywódce - Edwarda, który był z nami od pięciu lat - mówiła dziewczyna, która stanęła na środku dotykając dłonią wilczej sierści.
Miała związane do tyłu, długie blond włosy i jasną cerę. Jej oczy były intensywnie zielone, tak jak liście drzew, które wirowały na wietrze. Wyglądała na prawdę ładnie, ale blizna ciągnąca się od brwi do ust nadawała jej srogiego wyglądu.
- Edward miał za ledwie dziewiętnaście lat - ciągnęła dalej - Nigdy nie chciał się przyłączyć do Wilczej Królowej, która to właśnie ona nadała mu miano wilkołaka gryząc go w łydkę.
Co tu jest grane? Jakie wilkołaki? Dobra to przestaje być śmieszne. Oliwier zaprowadził mnie do jakiś psycholi, którzy odprawiają podejrzane obrzędy pożegnania "swojego przywódcy". Miałam ochotę wstać i wyjść, lecz dziewczyna znów przemówiła :
- Dzień przed zamianą powiedział mi : "Gdybym nie wrócił z tej wyprawy jako człowiek zabij mnie, proszę" - jej twarz nie okazywała żadnych emocji, natomiast z kręgu można było usłyszeć ciche szlochanie.
- Kiedy jako wilk wrócił z raną wyciągnęłam nóż, który mi wręczył i dźgnęłam go w serce.
Przeszył mnie dreszcz. Ta kobieta zabiła wilka, który był człowiekiem, jaka tu logika? Wszyscy spuścili głowy na dół i zamilkli. Nie chciałam się wyróżniać, więc zrobiłam to samo. Blondynka wyciągnęła z kieszeni nóż i nacięła skórę na swojej lewej ręce, a krew błyskawicznie wypłynęła na powierzchnię.
- Masz - podał mi nóż mężczyzna, który siedział obok mnie.
Chcąc nie chcąc rozcięłam sobie rękę, a moja krew spłynęła na ciało martwego wilka. Po tym jak wszyscy członkowie ADK uczyniło ten gest, wróciliśmy z powrotem na miejsce.
- Od dzisiaj ja przejęłam władzę Edwarda i to ja będę waszą przywódczynią - powiedziała blondynka obojętnym tonem - A teraz zakończmy spotkanie opowiadając o sobie.
Pierwsze głos zabrał rudy chłopiec wyglądający na jakieś dwanaście lat. Powiedział, że nazywa się Eryk Sokół, został pogryziony przez brata gdy miał dziesięć lat. Kolejna brunetka - Agata Nowak, osiemnaście lat, sama nie wie kto wbił jej zęby w kark, ale myśli, że to jej przyjaciółka, która zginęła trzy miesiące temu. Maks Gregorczyk - szesnaście lat, pogryziony jest od trzech miesięcy przez swoją matkę.
- Nazywam się Oliwier Zalewski, mam siedemnaście lat, jestem wilkołakiem odkąd skończyłem trzynaście lat. Ugryzła mnie moja siostra...
To okropne. Ja na prawdę nic o nim nie wiedziałam. Co ja mówię ja praktycznie w niego nie wierzyłam! Bo przecież, wilkołaki istnieją tylko w książkach, a raczej istniały...
- Nazywam się Hubert Zarzycki, skończyłem czterdzieści trzy lata, a pogryzł mnie mój ojciec - spojrzał w dół - Najbardziej boję się tego, że zrobię to samo swojemu dziecku...
Nastała cisza. Zaraz będzie kolej na mnie, ale co ja mam powiedzieć? Jak się nazywam, ile mam lat, no niby proste, ale kto wbił we mnie kły? Powiem, że nie wiem, bo w sumie to prawda. Zauważyłam, że wszyscy się na mnie gapią.
- Nazywam się Blanka Pabliszewska - zaczęłam ochrypłym głosem - Mam szesnaście lat, zostałam ugryziona przez...
- Przeze mnie! - krzyknął Oliwier stając.
Byłam w szoku, ze zdziwieniem patrzyłam się na niego z nadzieją, że zaprzeczy. "To był żart" - tak bardzo chciałam to usłyszeć. Lecz on stał na wprost mnie poważny jak nigdy dotąd, a jego oczy lśniły od napływających łez. To nie może być prawda! Czy on potrafiłby mnie aż tak okaleczyć, zniszczyć mi życie? Wstałam zagryzając wargę. Byłam wściekła! Wycofałam się z okręgu patrząc na Oliwera nieprzytomnym wzrokiem, odwróciłam się i puściłam się biegiem. Zapomnij o wszystkim! - rozkazywałam sobie, kiedy pędziłam w stronę tunelu.
- Czekaj! Muszę ci to wyjaśnić... - złapał mnie za rękę, a po jego policzkach spływały łzy.
- Puść mnie! Mogłam się domyślić... Te samo spojrzenie. Wykorzystałeś mnie! Zostaw mnie i pozwól mi odejść!
Trzymał moją dłoń i płakał jak małe dziecko. Nie lubię mięczaków, wnerwia mnie jak ktoś tak szybko się rozkleja. Sama nie wiem co w nim widziałam zaledwie kilka minut wcześniej.
- Ale to trudniejsze niż myślisz - jąkał - Od jakiegoś czasu członków ADK jest coraz mniej. Większość umiera, bo Wilcza Królowa co miesiąc pragnie naszych ofiar... Inni kaleczą się podczas przemiany i zostają potworami na zawsze... Ostatnio przestali nam podawać antidotum, które sprawia, że przed przemianą nie mamy krwawych dni, to znaczy nie pragniemy smaku ludzkiej krwi. W ten sposób chcieli, żebyśmy zarazili innych tak, żeby liczba członków wzrosła.
- Czyli byłam dla ciebie ofiarą, za którą miałeś dostać nagrodę! Nie dotykaj mnie! I co ten dziennik to też nie był przypadek?
- Ja... Ja go podłożyłem, tak żebyś się zaczęła tym interesować... Ja nad sobą nie kontroluję!
Próbowałam wyrwać się z uścisku. Co za dupek! Przecież wiadomo, że nikt normalny nie zadawałby się z kimś takim jak ja!
- A wtedy, kiedy mnie pocałowałeś - spuściłam głowę - To była tylko gra!
- Nie!! Mi na tobie naprawdę zależy! Blanka zrozum, to jest dla mnie bardzo trudne. Byłem ostatnio nieobliczalny przez odstawienia antidotum, ale ty wiele dla mnie znaczysz...
- Puszczaj idioto! Żałuję, że cię poznałam! - ugryzłam go w kostkę, tak, że puścił moją dłoń - Jesteś zadowolony? Jeszcze bardziej zniszczyłeś mi życie, a myślałam, że to nie możliwe!
Powoli mknęłam przez tunel, a przed oczami miałam wciąż oblaną łzami twarz Oliwiera. Nienawidzę tego idioty! Może od początku taki był, a ja źle go oceniłam. Wydawał się chłopakiem z blizną, który kryję przed całym światem tajemnice, ale jego uśmiech po prostu powalał... Dobra stop! Nie mogę ciągle myśleć o tym dupku!
I nagła ulga... Otwierając oczy zerknęłam na obojczyk. W miejscu paskudnej rany znajdowała się duża blizna, która wyglądała na zszytą i dobrze zagojoną. Spojrzałam na niego z niedowierzaniem, a on odwrócił głowę, tak, żebym mogła porównać moją i jego bliznę z szyi. Złapał mnie za rękę i pociągnął za sobą bez słowa. Kiedy biegliśmy czułam kołatanie w sercu, ale nie miałam odwagi poprosić o chwilę odpoczynku. Miał poważną minę, wyglądał na zmartwionego. Czy coś poważnego się stało?
- Gdzie mnie chcesz zaprowadzić? - zapytałam po chwili, kiedy omijaliśmy pocztę.
- Do ADK, Blanko - mówił prawie sycząc przez zęby.
- A co to takiego jest?
Dyszałam coraz ciężej,on wciąż nie puszczał mojej dłoni. Trzymał ją mocno, nie tak jak Emil. Czułam jego siłę. Ściskał może trochę zbyt mocno, ale mnie to w ogóle nie przeszkadzało.
- Do Armii Dzieci Księżyca - wyszeptał - Wszystkiego dowiesz się na miejscu, a teraz nie zadawaj pytań.
Ta jego stanowczość wydawała mi się przerażająca, może dlatego, że nie znałam jeszcze nikogo, kto byłby tak pewien swojej decyzji. Mknęliśmy przez miasto, aż w końcu zatrzymaliśmy się przed tunelem. Stanęłam jak wryta, teraz to miejsce będzie mi się kojarzyć z krwią i błękitnymi oczami wilka. Chciałabym wrócić do poprzedniej teorii. Jeszcze nie dawno uważałam za moje królestwo. Las wydawał mi się spokojny, drzewa miło szumiały na wietrze, a teraz... Nie miałam wyboru. Weszłam do tunelu i powoli za Oliwierem próbowałam nad sobą zapanować. Na posadce można było dostrzec ślady krwi i wilcze, błotniste ślady, która zamieniały się w ludzkie stopy. Przełknęłam ślinę. Może mi się wydawało, może moje ślady złączyły się z śladami wilka... I nagle ciemność. Słyszałam kołatanie swojego serca i miałam tylko nadzieję, że Oliwier tego nie słyszy. Pod kolanami czułam coś mokrego, pewnie spodnie ubrudziłam sobie w kałuży krwi. Dookoła unosił się nieprzyjemny zapach. Czułam obecność Oliwiera i słyszałam jego ciężki oddech, ale nie mogłam go dostrzec w ciemności tunelu. Przed nami pojawiła się mała, jasna plamka. Wyjście, pomyślałam. Ostatkiem sił jakoś wyszłam z tego tunelu. Las wyglądał tak jak wtedy, gdy Oliwier zaprowadził mnie tu po raz pierwszy. Jednak już nie potrafiłam się tak zachwycać pięknymi widokami drzew, strumienia i paproci. Teraz to miejsce przypomina mi tylko ugryzienie przez wilka. Przeszliśmy wąską ścieżką wzdłuż małego potoku. Ptaki ćwierkały gdzieś w koronach drzew. Spoglądałam tylko przed siebie, nie miałam zamiaru oglądać wszystkiego co rozwija się po mojej lewej i prawej stronie.
- To tutaj - wskazał na zarośle i powoli odgarniał je dłońmi.
Gryzłam z nerwów policzek od środka, nie miałam pojęcia gdzie mnie prowadzi. Może tu odbywa się jakieś zgromadzenie ADK?
W naszą stronę było skierowane kilkanaście par oczu. Oliwier pokazał mi miejsce, na którym powinnam usiąść. Spotykanie odbywało się na niewielkiej polanie mniej więcej w samym środku lasu. Siedziałam po turecku obok mężczyzny w średnim wieku. Na jego brązowych włosach, można było dostrzec oznaki starzenia. Miał wielką czerwoną bliznę na ramieniu, taką sam jak ja i Oliwier. Czy wszyscy tutaj zostali pogryzieni? Co to do cholery ma znaczyć? Na środku leżało ciał srebrzystego wilka z wielką raną na brzuchu. Krew wypływa wciąż na zewnątrz, chociaż zwierze było już martwe.
- Zebraliśmy się tutaj, aby pożegnać naszego przywódce - Edwarda, który był z nami od pięciu lat - mówiła dziewczyna, która stanęła na środku dotykając dłonią wilczej sierści.
Miała związane do tyłu, długie blond włosy i jasną cerę. Jej oczy były intensywnie zielone, tak jak liście drzew, które wirowały na wietrze. Wyglądała na prawdę ładnie, ale blizna ciągnąca się od brwi do ust nadawała jej srogiego wyglądu.
- Edward miał za ledwie dziewiętnaście lat - ciągnęła dalej - Nigdy nie chciał się przyłączyć do Wilczej Królowej, która to właśnie ona nadała mu miano wilkołaka gryząc go w łydkę.
Co tu jest grane? Jakie wilkołaki? Dobra to przestaje być śmieszne. Oliwier zaprowadził mnie do jakiś psycholi, którzy odprawiają podejrzane obrzędy pożegnania "swojego przywódcy". Miałam ochotę wstać i wyjść, lecz dziewczyna znów przemówiła :
- Dzień przed zamianą powiedział mi : "Gdybym nie wrócił z tej wyprawy jako człowiek zabij mnie, proszę" - jej twarz nie okazywała żadnych emocji, natomiast z kręgu można było usłyszeć ciche szlochanie.
- Kiedy jako wilk wrócił z raną wyciągnęłam nóż, który mi wręczył i dźgnęłam go w serce.
Przeszył mnie dreszcz. Ta kobieta zabiła wilka, który był człowiekiem, jaka tu logika? Wszyscy spuścili głowy na dół i zamilkli. Nie chciałam się wyróżniać, więc zrobiłam to samo. Blondynka wyciągnęła z kieszeni nóż i nacięła skórę na swojej lewej ręce, a krew błyskawicznie wypłynęła na powierzchnię.
- Masz - podał mi nóż mężczyzna, który siedział obok mnie.
Chcąc nie chcąc rozcięłam sobie rękę, a moja krew spłynęła na ciało martwego wilka. Po tym jak wszyscy członkowie ADK uczyniło ten gest, wróciliśmy z powrotem na miejsce.
- Od dzisiaj ja przejęłam władzę Edwarda i to ja będę waszą przywódczynią - powiedziała blondynka obojętnym tonem - A teraz zakończmy spotkanie opowiadając o sobie.
Pierwsze głos zabrał rudy chłopiec wyglądający na jakieś dwanaście lat. Powiedział, że nazywa się Eryk Sokół, został pogryziony przez brata gdy miał dziesięć lat. Kolejna brunetka - Agata Nowak, osiemnaście lat, sama nie wie kto wbił jej zęby w kark, ale myśli, że to jej przyjaciółka, która zginęła trzy miesiące temu. Maks Gregorczyk - szesnaście lat, pogryziony jest od trzech miesięcy przez swoją matkę.
- Nazywam się Oliwier Zalewski, mam siedemnaście lat, jestem wilkołakiem odkąd skończyłem trzynaście lat. Ugryzła mnie moja siostra...
To okropne. Ja na prawdę nic o nim nie wiedziałam. Co ja mówię ja praktycznie w niego nie wierzyłam! Bo przecież, wilkołaki istnieją tylko w książkach, a raczej istniały...
- Nazywam się Hubert Zarzycki, skończyłem czterdzieści trzy lata, a pogryzł mnie mój ojciec - spojrzał w dół - Najbardziej boję się tego, że zrobię to samo swojemu dziecku...
Nastała cisza. Zaraz będzie kolej na mnie, ale co ja mam powiedzieć? Jak się nazywam, ile mam lat, no niby proste, ale kto wbił we mnie kły? Powiem, że nie wiem, bo w sumie to prawda. Zauważyłam, że wszyscy się na mnie gapią.
- Nazywam się Blanka Pabliszewska - zaczęłam ochrypłym głosem - Mam szesnaście lat, zostałam ugryziona przez...
- Przeze mnie! - krzyknął Oliwier stając.
Byłam w szoku, ze zdziwieniem patrzyłam się na niego z nadzieją, że zaprzeczy. "To był żart" - tak bardzo chciałam to usłyszeć. Lecz on stał na wprost mnie poważny jak nigdy dotąd, a jego oczy lśniły od napływających łez. To nie może być prawda! Czy on potrafiłby mnie aż tak okaleczyć, zniszczyć mi życie? Wstałam zagryzając wargę. Byłam wściekła! Wycofałam się z okręgu patrząc na Oliwera nieprzytomnym wzrokiem, odwróciłam się i puściłam się biegiem. Zapomnij o wszystkim! - rozkazywałam sobie, kiedy pędziłam w stronę tunelu.
- Czekaj! Muszę ci to wyjaśnić... - złapał mnie za rękę, a po jego policzkach spływały łzy.
- Puść mnie! Mogłam się domyślić... Te samo spojrzenie. Wykorzystałeś mnie! Zostaw mnie i pozwól mi odejść!
Trzymał moją dłoń i płakał jak małe dziecko. Nie lubię mięczaków, wnerwia mnie jak ktoś tak szybko się rozkleja. Sama nie wiem co w nim widziałam zaledwie kilka minut wcześniej.
- Ale to trudniejsze niż myślisz - jąkał - Od jakiegoś czasu członków ADK jest coraz mniej. Większość umiera, bo Wilcza Królowa co miesiąc pragnie naszych ofiar... Inni kaleczą się podczas przemiany i zostają potworami na zawsze... Ostatnio przestali nam podawać antidotum, które sprawia, że przed przemianą nie mamy krwawych dni, to znaczy nie pragniemy smaku ludzkiej krwi. W ten sposób chcieli, żebyśmy zarazili innych tak, żeby liczba członków wzrosła.
- Czyli byłam dla ciebie ofiarą, za którą miałeś dostać nagrodę! Nie dotykaj mnie! I co ten dziennik to też nie był przypadek?
- Ja... Ja go podłożyłem, tak żebyś się zaczęła tym interesować... Ja nad sobą nie kontroluję!
Próbowałam wyrwać się z uścisku. Co za dupek! Przecież wiadomo, że nikt normalny nie zadawałby się z kimś takim jak ja!
- A wtedy, kiedy mnie pocałowałeś - spuściłam głowę - To była tylko gra!
- Nie!! Mi na tobie naprawdę zależy! Blanka zrozum, to jest dla mnie bardzo trudne. Byłem ostatnio nieobliczalny przez odstawienia antidotum, ale ty wiele dla mnie znaczysz...
- Puszczaj idioto! Żałuję, że cię poznałam! - ugryzłam go w kostkę, tak, że puścił moją dłoń - Jesteś zadowolony? Jeszcze bardziej zniszczyłeś mi życie, a myślałam, że to nie możliwe!
Powoli mknęłam przez tunel, a przed oczami miałam wciąż oblaną łzami twarz Oliwiera. Nienawidzę tego idioty! Może od początku taki był, a ja źle go oceniłam. Wydawał się chłopakiem z blizną, który kryję przed całym światem tajemnice, ale jego uśmiech po prostu powalał... Dobra stop! Nie mogę ciągle myśleć o tym dupku!