poniedziałek, 19 stycznia 2015

1.

Otworzyły się drzwi żółtego autobusu. Weszłam po schodach, jak co dzień kupiłam bilet za dwa pięćdziesiąt, a kierowca wydał mi resztę i wyrzucił papierosa przez okno. Znam tu dokładnie wszystkich. Kierowca ma na imię Stanisław, jest wdowcem, nie ma dzieci, niedawno skończył sześćdziesiąt lat i z utęsknieniem czeka na emeryturę. Na pierwszym siedzeniu po lewej siedzi pani Kwiatkowska. Mieszka dwa piętra wyżej ode mnie. Wydaję się miła, no i często nam pomaga w beznadziejnych sytuacjach, ale jest okropną plotkarą. Obok niej zasypia Nowicki. Jest elektrykiem, dobrze zna się na pracy, ale podobno parę razy poraził go prąd. Za nim, na drugim siedzeniu rozmawiają państwo Rowińscy. Znam ich tylko z widzenia, ale Kwiatkowska opowiadała, że są nienormalni. Kiedyś widziano ich w nocy jak szlajali się po lesie i krzyczeli, że zjedli zatrute jagody, choć tak na prawdę nie rosną tam żadne owoce. Szczerze, wątpię w to. Kwiatkowska w sumie też nie jest do końca zdrowa na umyśle. Odkąd jej córka wyjechała do Niemiec nie miała co ze sobą zrobić.  I właśnie w takich momentach ludzie uświadamiają sobie jak bardzo kochają koty. Jej mieszkanie przepełniło się zwierzakami i tylko Bóg wie ile ich tam jest. Mój brat - Igor uwielbia ją, on w końcu przypomina taką starszą panią na emeryturze, która z nadmiaru czasu zrobiła sobie zwierzyniec na trzydziestu metrach kwadratowych. My mamy jednego kota. Igorek dostał go na piąte urodziny. Muszę przyznać jest całkiem ładny. Ma duże zielone oczy, czarne gęste futro i białą plamkę pod głową. Nazwaliśmy ją Bestia. Jak dla mnie to idealne imię dla kotki. Kiedyś urodziła małe kocięta, były urocze. Igorek cieszył się jak oszalały. Szare, białe, czarne... Chyba ich było pięć. Nawet Kwiatkowska pomimo swoich problemów ze stawami przyszła, żeby je zobaczyć. Jednak kiedy wrócił ojciec, po pijaku pozabijał wszystkie  młode. Ucinał im łapki, podtapiał i podrzynał gardło. Nie mogłam na to patrzeć, przeszył mnie dreszcz. Zaciskałam uszy wkładając do nich palce, ale wciąż słyszałam ten okropny pisk. Tata nie zawsze był taki. Igor tego nie pamięta, bo mama umarła przy jego porodzie, ale przed jej śmiercią ojciec był całkiem innym człowiekiem. Chodziliśmy na spacery do lasu, śpiewaliśmy razem piosenki, odprowadzał mnie do szkoły, bawiliśmy się w jakieś dziwne zabawy, ale zawsze było wesoło. A teraz... Nie wytrzymał popadł w alkoholizm, codziennie przychodzi nachlany, a ja... Ja mam dopiero szesnaście lat. Całe życie przede mną, jednak tyram jak stary osioł, po szkole szukam jakiejś dorywczej pracy, żeby zarobić parę groszy na chleb.
  W autobusie wszystkie miejsca były już zajęte. Stanęłam gdzieś na końcu i złapałam się za podarte siedzenie. Nagle rzucił mi się w oczy jakiś dziwny chłopak. Akurat jego widzę po raz pierwszy raz. Miał stare jeansy z szelkami, białą koszulkę i zaczesane do tyłu blond włosy.
- On nie jest dla ciebie - usłyszałam znajomy głos.
Spojrzałam w tył i zobaczyłam Laurę. Nienawidzę jej. Robi wszystko, żeby mnie upokorzyć. Chodzimy razem do klasy, jest strasznie głupia, pusta i do tego arogancka. Może jest dużo ode mnie ładniejsza, ale przynajmniej ja mam zdrowy rozsądek i nie myślę tylko o tym, żeby przypudrować sobie nosek. Ma długie, blond włosy, zielone oczy i grubą warstwę podkładu na twarzy. To wygląda okropnie. Tak jakby wszystko właśnie miałoby spłynąć. Nie mam pojęcia  dlaczego to podoba się jej koleżanką i według niej chłopakom. "Podstawą jest zadbana cera, piękne oczy, makijaż, a chłopcy sami się pojawią" - powtarzała równie głupkowatym psiapsiółką. Nie rozumiem jednak tego, dlaczego uważa, że ten chłopak "nie jest dla mnie". Oczywiście nie interesuje mnie co ona mówi, ani nie myślę o miłości, ale co ten chłopak niby w sobie ma? Nie wygląda jakoś bardzo przystojnie, z resztą ubiera się też nie za bardzo modnie, więc o co jej chodziło? Autobus zatrzymał się. Chłopak, o którym rozmyślałam wstał z siedzenia, spojrzał czy na pewno niczego nie zostawił i wysiadł na ulicę. Przykuła moją uwagę jego blizna na szyi. Była ogromna. Wyglądała na nie do końca dobrze zagojoną, wręcz miałam wrażenie że zaraz tryśnie z niej krew. Wzdrygnęłam się, przez głowę przeszła mi myśl o zabitych kotkach. Czy tak by wyglądały gdyby przeżyły?
- Co słychać u dziadka? - zapytał Malicki, przerywając moje rozmyślania.
- Mój dziadek nie żyje od ośmiu lat.
Malicki ma chyba osiemdziesiąt cztery lata. Nic dziwnego, że ma sklerozę. Kiedyś chodził z moim dziadkiem do wojska. Zawsze powtarzał, że gdyby nie on to już dawno by nie żył. Nigdy nie opowiedział tej historii do końca. Kiedy zaczynał o niej mówić, coś innego zwróciło jego uwagę, a potem zapomniał skąd się wziął w naszym salonie.
- Bardzo mi przykro, Jolu.
- Blanka, mam na imię Blanka.
 Spojrzałam na zegarek. Siedemnasta dwadzieścia cztery. Dziś dwie godziny spędziłam na zmywaku w starym barze. Zarobiłam dychę, więc nie jest aż tak źle. Kupię chleb, może nawet jakiś ser i jeszcze zostanie trochę pieniędzy na obiad. Tylko żeby ojciec ich nie znalazł. On przechleje każdy grosz. Kiedyś zarobiłam dwadzieścia złoty kosząc trawnik u Janickiego, przyszłam do domu pomyślałam jaką wspaniałą zrobimy ucztę, a on... Kiedy nie widziałam poszedł do sklepu i kupił sobie trzy wina owocowe.
W końcu otworzyły się drzwi i mogłam pobiec do domu. Z przystanku miałam jakieś pięćset metrów, także nie było tak źle. Nienawidzę swojego miasteczka. Może nie jest tak wielkie jak stolica, ale denerwują  mnie spaliny i mój okropny blok. Zawsze chciałam mieszkać na wsi. Takiej otoczonej lasem, polami, na których pasą się krowy. Spokój, cisza - tego mi trzeba. Gdyby nie Igor dawno bym uciekła.
- Cześć, Blanka! - usłyszałam znajomy głos, kiedy zbliżałam się do paskudnego, obdartego bloku.
- Cześć, Emil.
Emil ma tyle lat co ja. Wprowadził się pod dwunastkę jakieś dziesięć lat temu. Byliśmy wtedy małymi dzieciakami, a ja pamiętam to tak jakby wydarzyło się wczoraj. Huśtałam się na huśtawce na placu zabaw tuż za blokiem, wtedy jeszcze jakoś to wyglądało, a dziś zupełna ruina. Emil ze złością strącił mnie z huśtawki, tak, że obdarłam sobie brodę. Zdenerwowana przyłożyłam mu z pięści w nos. Pamiętam bardzo dokładnie jak poleciała mu krew. Chyba mu go złamałam. Jako sześciolatka miałam siłę większą od dwunastoletnich chłopców. W sumie nie pamiętam o co poszło, ale kiedy mama opatrzyła mu nos, ja podbiegłam do niego i powiedziałam coś w rodzaju "Ty kretynie, dziewczynek się nie bije". Musiało to wyglądać bardzo zabawnie w szczególności dlatego, że bardziej ucierpiał. Potem spotykaliśmy się codziennie. Byliśmy nierozłączni. Ja zawsze go chroniłam przed chłopakami, którzy się z niego wyśmiewali. Zupełnie nie rozumiem rasistów, to, że Emil miał ciemną skórę nie oznaczało, że jest jakimś skończonym palantem. Kilka razy przyłożyłam jakimś typom i nieźle mi się za to dostało. Jednak nie obchodziła mnie nagana w szkole, wolałam dbać o niego niż się tym przejmować. Emil przeżył chyba więcej tragedii niż ja. Gdy był mały jego tatuś zginął na wojnie. Zawsze jego mama powtarzała, że powinien się nim szczycić, że zginął w obronie tego co słuszne. Jednak to nie takie łatwe. Sama o tym wiem, że wspomnienie o zmarłych bliskich jest nieraz trudne. W sumie wszyscy z tego bloku mają jakąś swoją smutną historię. O każdych z nich byłaby na prawdę ciekawa powieść, no może z wyjątkiem o pani Kwiatkowskiej.
Szybko pomknęłam po schodach aż stanęłam przed obskurnymi drzwiami ze srebrną dziesiątkom. Zacisnęłam rękę na klamce i powoli weszłam do środka. W pokoju jak zwykle był chlew. Stół zastawiony pustymi butelkami, na podłodze wymiociny, rozwalone krzesło, podarta kołdra. Mhm, pewnie wpadł w szał po kilku butelkach wódki. Ciekawe gdzie teraz jest? Może śpi w sypialni, abo zasnął nad wanną. Nie obchodzi mnie to. Sam do tego doprowadził. Wszystkim jest ciężko, ale czy ktoś się tak zachowują? Normalne chyba to nie jest. Nie mam zamiaru sprzątać tego syfu. Niech sam to ogarnie, zanim Kwiatkowska znów tu przylezie by sprawdzić "jak sobie dajemy radę". To, wredne babsko udaję milutką, a potem opowiada wszystkim jaki u Pabliszewskich jest chlew.
- Blanka! Jestes! Dlacego tak długo cie nie było? - seplenił Igorek.
On jeden potrafi mi poprawić humor w beznadziejnej sytuacji. I ten jego słodki głosik, kocham tego malca. Potargałam go po bujnej, brązowej fryzurce i usiadłam na kanapie.
- Patz co mam ! Pani Ruzia dała mi zia pilnowanie kotków.
Cholera, Kwiatkowska to ma jednak tupet. Wczoraj opowiadała Malinowskiej o tym, że naśle n nas opiekę społeczną, a dzisiaj daje dziecku dychę, żeby uważało, ją za dobrą kobietę. Chociaż miałabym umrzeć, stracić wszystko co mam nie pozwolę na to, żeby małego zabrali do domu dziecka.
- Idź się pobaw z Bestią, ja zaraz zrobię obiad - powiedziałam odgarniając kosmyk włosów do tyłu.
Padałam na twarz. To wszystko zaczyna mnie przerastać. weszłam do łazienki stanęłam przed lustrem, obmyłam twarz wodą i rozpuściłam włosy upięte w kok. Wyglądałam okropnie. Szare, zmęczone oczy, niezbyt długie, czarne rzęsy, zniszczone, czekoladowe włosy, zaschnięte, popękane usta i to co jedyne podoba mi się w moim wyglądzie - blada jak mleko cera. Tylko tyle odziedziczyłam po mamie. Codziennie próbuje znaleźć w sobie jakieś jej cechy, przecież ona była taka idealna. Niestety nie jestem delikatną, księżniczką o brązowych oczach i kasztanowych, falowanych włosach. Muszę się pogodzić z tym, że nie jestem piękną Tamarą, za którą chłopcy oddali by życie, tylko po to, żeby na nich spojrzała. Jestem Blanka Pabliszewska. Szesnastoletnia brzydula, która ma gdzieś sprawy miłosne i obchodzi ją tylko zapewnienie godnego życia bratu. Nie jestem delikatna, nie mam manier damy, jestem zbuntowaną kretynką, która w obronie bliskich przyłoży z pięści w nos. Nie mam smukłej tali osy. Mam szerokie ramiona i przypominam z budowy mężczyznę. Nie jestem wrażliwa. Potrafię być bezlitosna. Jestem bestią.
- Blanka! Chodź! Tata się obudził!
Związałam szybko włosy, przetarłam twarz ręcznikiem i wyszłam z łazienki. W salonie na kanapie leżał kompletnie pijany ojciec. Miał na sobie jak zwykle szarą, podartą koszulę i wyblakłe dresy. Ręce trzęsły mu się niespokojnie, a brązowe oczy spoglądały na flaszkę wódki stojącą na stole.
- Ile dzisiaj? Jakiś nowy rekord? - zakpiłam tuląc do siebie Igora.
Wybełkotał coś niezrozumiałego i wytarł kąciki ust. Szepnęłam do brata, żeby poszedł pobawić się do sypialni. Kiedy drzwi zamknęły się, usłyszałam okropny odgłos czkawki. Złapałam bezmyślnie butelki i wylałam resztki alkoholu do zlewu.
- Głupia smarkulo ! - krzyknął i kuśtykając podbiegł do mnie.
Widziałam jego zimne, bezlitosne oczy, przypominały ślepia węża. Patrzył na mnie gniewnie, a ja stałam jak osłupiała. Tak niedawno tryskał radością, pamiętam jak powtarzał, gdy dostałam pierwszą piątkę w życiu : "Bycie twoim tatusiem to najpiękniejsza rzecz w życiu". Zawsze był ze mnie dumny. Kiedyś nawet upiekliśmy razem ciasto na urodziny mamy. Może nie było jakieś smakowite, ale zjeść się je dało. Jego brązowe, lśniące włosy były kiedyś identyczne jak moje, no może mniej zniszczone. A dziś... Posiwiałe, rozczochrane, zaniedbane... Złapał mnie za rękę, mocno ściskał, czułam jak krew przestaje płynąć w żyłach, a potem popchnął mnie na szafkę. Przeszył mnie mocny ból i w dodatku uderzyłam głową o brzeg szuflady. Wstałam podtrzymując się na lewej dłoni i bez wahania uderzyłam go w twarz. Wybiegłam z domu nie patrząc za siebie. Zeszłam po schodach, omijając kulejącą Jackowską i kopiąc drzwi wyszłam na zewnątrz. Oparłam się o ścianę i zsunęłam na ziemię. To było podłe. Ja chciałam mu pomóc walczyć  z nałogiem, a on tak się odwdzięcza. Nie chodzi o rękę, skręcona raczej nie jest, poboli i przestanie, nie chodzi nawet o to, że nazwał mnie smarkulą. Właściwie myślę tylko o tym z jaką nienawiścią na mnie spojrzał.
- Co dzisiaj? Zły dzień? Problemy miłosne? - zażartował Emil podchodząc.
Nie wiem dlaczego, ale on zawsze pojawia się wtedy kiedy mam doła. Nie chcę, żeby ktokolwiek widział mnie w takim stanie. Jeszcze sobie pomyśli, że jestem za słaba. Prychnęłam tylko nie spoglądając na niego. Jednak to mu nie wystarczyło. Zmarszczył czoło, tak jakby próbował czytać w moich myślach. Nie zdziwiłabym się  gdyby mu się to udało, w końcu jest dużo bardziej mądrzejszy ode mnie. Zawsze robił za mnie zadania z matematyki. Pamiętam kiedyś gdy graliśmy w jakąś beznadziejną grę logiczną, on zgarniał wszystkie punkty. Oj wtedy się wnerwiłam. Podarłam wszystkie kartki z zagadkami i krzyczałam, że to okrutne oszustwo. Czy ja od dziecka byłam takim potworem? To dziwne, czasem zastanawiam się czy jako niemowlę sprawiałam takie same problemy.
- Nie chcesz mówić? - uczepił się, zrezygnowany z próby czytania w myślach.
- Znasz mnie - zaczęłam - Ojciec znów chleje, zaczyna nie panować nad sobą, a ja nie wiem jak chronić przed nim Igora. A poza tym jest cienko z kasą, to znaczy próbuję dorabiać, ale powoli nie wyrabiam, martwię się, że nie zdam klasy. Wtedy jeden rok dłużej nauki, czyli jeden rok dłużej bez pracy. Boję się, że Kwiatkowska naślę na nas opiekę społeczną.
- U mnie też nie najlepiej. Mama próbuję ukryć przede mną jak jest jej ciężko bez taty. Kiedyś przyłapałem ją nad zdjęciem. Płakała. W szkole też nie jest kolorowo. Wczoraj jakiś facet rzucił we mnie łupką od banana i udawał małpę. Wiesz jak mnie to denerwuje... Ale przynajmniej mama pogodziła się z babcią. No wiesz, odkąd dowiedziała się, że spotyka się z ciemnoskórym chłopakiem nie chciała jej znać.
 Jesteśmy nieudacznikami, pokrzywdzonymi przez los. To jest chore, żeby w problemach nie pomagali nam nawet najbliżsi. Babcia Emila,  mój ojciec... Chcę o wszystkim zapomnieć. Chciałabym chociaż przez chwilę nie myśleć o problemach, czuć się wolna jak ptak.
- Kwiatkowska powiedziała, że jak pójdę za nią na zakupy da mi dychę. Idziesz ze mną? - zapytał.
W końcu co miałam innego do roboty? Nie chciałam wracać do domu, a pomoc tej babie wydawała mi się okropieństwem. Ale w końcu czego się nie robi dla całej dychy. Założyłam kaptur na głowę i zawiązałam sznurówki w trampkach. Kiedy szliśmy gapiłam się na obskurne ulicę. Czy już mówiłam, że nienawidzę swojego miasta? Przypomina ruderę, która została pozostawiona przy życiu, tylko dlatego, że nikogo nie stać na jej rozbiórkę.
Zaczynało robić się chłodno. Nie lubię listopada, z resztą ja chyba nigdy nie będę z czegokolwiek zadowolona. Nic tylko na wszystko narzekam.

- Ja pójdę po karmę dla kotów, a ty poszukaj tuńczyka w puszcze.
 Czego to ludzie nie wymyślą. Kiedy inni biedują i nie mają co do garnka włożyć taka Kwiatkowska kupuję kotom tuńczyki. To przechodzi ludzkie pojęcie. Nie przepadam chodzić do sklepu, kiedy widzę tyle jedzenia na pułkach skręca mi się żołądek. W dodatku do tego spożywczaka przychodzi masę ludzi z marginesu, którzy nie raz wtaczali się w bójki. Niektórzy uważają, że dzieci alkoholików muszą zachowywać się jak ich rodzice. Ja myślę, że dzielą się na dwie grupy. Na właśnie tych, którzy zaczynają wcześnie chlać, lub na takich, którzy się tym brzydzą. Ja zdecydowanie należę do drugiej grupy.
- Co ty robisz? - nagle wyrwało mi się z ust.
Zobaczyłam przed sobą chłopaka z blizną na szyi. Dziś, jakąś godzinę temu widziałam go w autobusie. Trzymał w ręce bochenek konserwę w puszce i kawałek szynki. Spojrzał na mnie nieufnie i przyłożył palec do ust na znak, żebym była cicho. Potem włożył pod bluzę swoją zdobycz i oglądając się do tyłu niepewnie wyszedł ze sklepu.

16 komentarzy:

  1. Hej! Zostawiłaś u mnie komentarz, za który z całego serca Ci dziękuję, więc jestem! ;D Przyznam szczerze, że rozdział bardzo mi się podobał. Masz fajny styl pisania, a rozdział przyjemnie się czytało xD Jak widać życie bohaterki nie jest usłane różami. Ojciec pijak, matka nie żyje, a ona sama musi zajmować się bratem i utrzymywać rodzinę. Współczuje jej z całego serca. Ja nie wiem, jak to jest. Mogę to sobie jedynie wyobrażać, choć to i tak nie będzie to samo. Musi być jej naprawdę ciężko :/ Podziwiam bohaterkę za to, że jest taka
    wytrwała i się nie poddaje. Jestem pod wrażeniem ^.^ Rozśmieszyła mnie sytuacja, jak Blanka wspominała, jak poznała Emila. Później broniła go przed silniejszymi. Urocze ^.^ Ale takie jest życie osób o innym kolorze skóry. Ludzie są tacy, że tego nie akceptują. Są nietolerancyjni -.- Ale takie życie. Zaciekawiła mnie postać tego chłopaka, co ukradł rzeczy ze sklepu, a szczególnie ta jego blizna. Nie wiem dlaczego akurat blizna przykuła moją uwagę o.O Mam nadzieję, że ten chłopak się jeszcze pojawi choć mam wrażenie, że dużo wniesie do historii. Dobrze myślę? xD Mam nadzieję, że ojciec Blanki nic nie zrobi Igorowi. W końcu ona wyszła z domu, a jej brat został, a ojciec jest pijany -.- Na Twoim szablonie są wilki, a raczej wilkołaki. Wydaje mi się, że Twoja historia to może być typu fantazy. Wiem, że za wcześnie na takie stwierdzenie, bo się na takie coś nie zapowiada, a poza tym, to dopiero pierwszy rozdział, ale tak mi się wydaje. To przez te wilki na szablonie! =P Wydaje mi się, że Blanka może mieć coś z wilkołaka. Bo ta jej siła... W końcu skoro w wieku pięciu (nie jestem pewna, czy dobrze pamiętam, a nie chce mi się wracać do tekstu i szukać) lat była silniejsza od dwunastoletnich chłopców... Ale się rozpisałam o.O To będzie mój najdłuższy komentarz! ;3 Czekam na nn i dawaj ją szybko! Potopu weny życzę! Buziaczki ;***
    PS. Bardzo ślicznie dziękuję za komentarz u mnie. Jest mi bardzo miło ^.* Mam Cię informować o nn? Pozdrawiam! :-*
    madziula0909

    OdpowiedzUsuń
  2. Ciekawe opowiadanie. Miałam wychodzić z domu, gdy zaczęłam czytać rozdział, ale się wczułam i za szybko nie wyszłam. :D Fajne jest też to, że to się dzieje (jak myślę) w Polsce. Teraz dużo opowiadać toczy się w jakiejś Anglii, USA i są Brytyjscy/Amerykańscy bohaterowie. Czekam na dalszy ciąg :3
    ------------------------------
    W wolnym czasie zapraszam do mnie ;3 http://funkmiona-opowiadania-blog.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  3. Zostałaś nominowana do Liebster Blog Award więcej informacji na : http://secretsbrandon.blogspot.com/2015/01/liebster-blog-award-2.html

    OdpowiedzUsuń
  4. Świetny blog , ładny wygląd i co najlepsze super piszesz.Tak oryginalnie , prawdziwie..Ja tak nie umiem...Ona musi sobie jakos radzic w zyciu chociaz ma ciezko.Czekam z niecierpliwoscia na kolejny rodzial i chyba zostane na dluzej :* Ciekawy blog , obserwuje! MoGE LICZYC NA TO samo kochana ? <3 :* Dziekuje :* ! http://karolinablogpanda.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  5. Hej! To znowu ja ^.^ Zapraszam do mnie na rozdział 9. Pozdrawiam ;*** ~ madziula0909

    OdpowiedzUsuń
  6. super blog! zapraszam do siebie :) everybodyiswatchingme.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  7. Tak więc jak już mówiłam, przeczytałam w nocy i dopiero mam możliwość skomentowania. Piszesz świetnie, tak jak ja zdecydowałaś się nadać bohaterom polskie imiona i nazwiska. Rzadko się to teraz spotyka, ale nie mam z tym żadnego problemu ;) Przede wszystkim jak ja nie znoszę Kwiatkowskiej -,- Wredna stara plotkara, typowy osiedlowy monitoring. Dla wszystkich milutka, spyta się, jak tam w szkole, da z 10 zł za pilnowanie kotów, spyta czy mama i tata pracują, jak tam jak tam i w ogóle, jaka piękna z ciebie dziewczynka/chłopiec. A potem wszystkim to rozpowiada, że taki nie taki, patologia, chuligaństwo i w ogóle. No ludzie -,- Jak można być tak głupia babą? XD Nienawidzę takich. Współczuję Blance. Musiała tak szybko dojrzeć i mimo tego, że ma 16 lat, to musi zajmować się domem, bratem, pracować, a w dodatku znosić awanturującego się i upijającego do nieprzytomności ojca. Jak on tak może? Powinien się leczyć, choć nie wiem, czy i tak by się zmienił. Nie przejmuje się tym, że jego dzieci przez niego cierpią, że może im coś brakować, tylko wydaje całą kasę na alkohol. Na szczęście przynajmniej jest Emil, który wydaje się być wspaniałym przyjacielem i wsparciem dla Blanki. Też mi go szkoda, bo jest nieakceptowany z powodu koloru skóry. Denerwuje mnie takie coś -,- Przecież to też człowiek, jak każdy inny. No nic, czekam z niecierpliwością na kolejny rozdział, bo jestem ciekawa, jak potoczą się dalej losy naszych bohaterów. Czy coś się zmieni na lepsze, czy może jeszcze bardziej pogorszy? Pozdrawiam i życzę mnóstwa weny ;) Zapraszam też na mojego drugiego bloga ;)
    http://metallicaff-jjckl.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  8. WAŻNE!!!
    Kochana! Właśnie nominowałam Cię do Liebster Award! Gratuluję ^.* Więcej informacji na: http://nowy-swiat-andrei.blogspot.com/2015/01/liebster-award-07.html?
    madziula0909

    OdpowiedzUsuń
  9. Witam :) Zostawiłaś u mnie ślad, więc jestem. Na początku, trochę bałam się, że będzie to opowiadanie o HP. Ale widzę, że zupełnie inna tematyka :)
    Ciekawie, wciągnęłaś mnie już na wstępnie. Jestem ciekawa, co będzie się działo. Pani Kwiatkowska, kojarzy mi się zw zwykłą szurniętą kobietą. To takie poniżające, kiedy każe dzieciakom robić zakupy, żeby dostały dziesięć złotych. Dobrze wie, jak wszystko w bloku wygląda, a pomimo to straszy opieką społeczną i poniża dając ,,niby" z dobroci serca dychę.
    Dziewczyna swoją siłą i tym, jak przyłożyła małemu Emilowi wzbudziła we mnie jeszcze większą ciekawość. No bo, skoro w tle i tytule jest coś z wilkami, to od razu odnoszę wrażenie, że ona może być jedną z nich ^^
    Pozdrawiam gorąco i serdecznie :)

    OdpowiedzUsuń
  10. No wiec super :D
    Czyta się to naprawdę lekko :3

    OdpowiedzUsuń
  11. Hej, nie zauważyłam zakładki spam, więc piszę tutaj, że zapraszam na nowy rozdział u mnie ^-^ welcome-to-the-world-ww.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  12. Hej, witam, cześć i czołem!
    Moja droga wybacz, ale totalnie zapomniałam skomentować... dziękuję ci za komentarz u mnie, po nim od razu tutaj wpadłam i przeczytałam, ale... skleroza nie boli, mam nadzieję, że mi wybaczysz ^^
    Oto moja ocena:
    To chyba pierwsze opowiadanie, w którym bohaterowie mają Polskie imiona, jakie widzę na bloggerze (tia, chyba nie skleję nic sensownego w tym komentarzu...)
    Współczuję bohaterce - ojciec pijak, matka w grobie, a ona musi chronić brata. Tak bardzo jej współczuję :( No i do tego dochodzi fakt, że musi za ojca utrzymywać rodzinę, zarabiać pieniądze. Dlaczego opieka społeczna się tym jeszcze nie zainteresowała? A powinna...
    Chyba już znalazłam sobie znienawidzoną postać - Kwiatkowska. Osiedlowa plotkara, stara panna, która wie wszystko. Serio, ona gdzieś na osiedlu ma ukryte kamery? Tak postrzegam takie osoby - typowe monitoringi.
    Cieszę się jednak, że Blanka ma kolegę, który stara się jej pomóc. To miłe...
    No i koniec końców bohaterka nie jest jak typowa osoba mająca ciężką sytuację rodzinną - jest twardsza. Potrafi o siebie zadbać i chronić bliskich. Już ją lubię ^^ No i kompletną zagadkę stanowi ten facet, który pojawia się na końcu.
    Skomentuję jeszcze najnowszy rozdział u ciebie i mam prośbę - możesz mnie informować o nowościach? Będę wdzięczna :D

    burning-heart4268.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  13. O raaany, biedna Blanka... gdy czytałam o tych kotkach, to aż mi się płakać chciało... :c
    Świetnie piszesz, masz talent. Pozdrawiam i życzę duuuzo weny :*
    /Annabeth

    OdpowiedzUsuń
  14. Hej :)
    Zostawiłaś u mnie komentarz i zaproszenie, także przybywam z odsieczą :D
    Rozdział bardzo mi asię spodobał. Historia zaczyna się bardzo nieprzyjemnie, ale mimo to jest ciekawa :) Bardzo podoba mi się Twój styl pisania, taki lekki, świetnie się czyta :D
    Kurczę, współczuję głównej bohaterce, jej bratu oraz Emilowi x__x Ich światy są... Takie okropne i okrutne ;-; Mam nadzieję, że w takcue opowiadania jokoś się im poprawi ;)
    Oczywiścia zastanawia mnie jeszcze ten blondyn, więc tym bardziej chcę czytać dalej :)
    Jeszcze tu będę zaglądać i na pewno się odezwę! :3

    arrowtales.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  15. Najwidoczniej jestem tu z tego samego powodu co większość twoich czytelników czyli dzięki twojemu zaproszeniu. Czuje że zostanę tu na dłużej :) Przyznam że jestem mile zaskoczona , twój blog jest naprawdę fantastyczny! Gratuluje pomysłu , zazdroszczę czytelników , życzę weny i zapraszam na nowy rozdział : http://corkademonabook.blogspot.com/2015/02/rozdzia-2.html

    OdpowiedzUsuń
  16. Świetny blog, Oby tak dalej. Zapraszam http://ksiazkatolubie.jimdo.com/app/flex/blog/preview/377577825

    OdpowiedzUsuń